
Do zdarzenia doszło w sobotę. Kiedy sąsiad wszedł do domu braci P. przy zakrwawionym ciele siedział 53-letni Stanisław.
- Mężczyzna nie miał telefonu komórkowego, więc pobiegł do innego domu i zawiadomił służby - mówi prokurator Mirosław Michno.
Zgłoszenie do Komendy Powiatowej Policji w Dębicy dotarło o 20:25. Na miejsce zostali wysłani policjanci z Brzostku.
Kiedy przyjechali na miejsce, byli tam także ratownicy medyczni, udzielający pomocy Janowi P. Z kolei jego brat Stanisław, pytany przez mundurowych o całe zajście, nie był w stanie wytłumaczyć co się stało. Podobnie, jak nie potrafił wytłumaczyć, skąd na jego butach - które próbował zresztą ukryć - wzięła się krew. Stanisław P. został zatrzymany, a jego brat Jan trafił do szpitala.
Podejrzany usłyszał zarzut z art. 156, § 1, pkt. 2, który mówi, że Kto powoduje ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci innego ciężkiego kalectwa, ciężkiej choroby nieuleczalnej lub długotrwałej, choroby realnie zagrażającej życiu, trwałej choroby psychicznej, całkowitej albo znacznej trwałej niezdolności do pracy w zawodzie lub trwałego, istotnego zeszpecenia lub zniekształcenia ciała, podlega karze pozbawienia od 3 do 15 lat. Stanisław P. nie przyznał się do zarzutu. W poniedziałek 9 grudnia prokurator skierował do sądu wniosek o tymczasowy areszt dla mężczyzny, na okres 3 miesięcy. Sąd do wniosku się przychylił.
Jak ustalili śledczy Stanisław P. pobił swojego brata, okładając go pięściami i kopiąc po całym ciele. Uszkodzenia, jakim uległ Jan P. są bardzo poważne. Mężczyzna doznał złamań sześciu żeber, posiada wiele krwiaków, w tym mózgowy krwiak podskórny, obustronne krwiaki przymózgowe okolic czołowych, ciemieniowych, skroniowych i w okolicy potylicy, rozległe ogniska stłuczenia mózgu w lewej okolicy czołowej oraz skroniowej, wylewy krwawe podpajęczynówkowe w okolicy lewej półkuli mózgu, obustronne złamania kości nosa, złamania prawego łuku jarzmowego, a także ściany tylno-bocznej oczodołu lewego.
- Do tego dochodzą rozległe krwiaki powłok twarzo-czaszki - wylicza prokurator Mirosław Michno.
Dodaje, że do konfliktów między braćmi dochodziło już wcześniej, od momentu śmierci ich matki.
- Rokowania lekarzy odnośnie poszkodowanego są niepomyślne - nie kryje Mirosław Michno.
Mężczyzna cały czas jest nieprzytomny. Z kolei jego brat podejrzany o pobicie zostanie poddany obserwacji psychiatrycznej.
Czytaj także: W aucie miał narkotyki